czyli o dwóch sposobach przygotowania wełny, i przędzenia tejże
Współczesna prządka styka się z reguły z wełną pod dwiema postaciami: albo surowego runa prosto z owcy, albo gotowej przemysłowej czesanki w długich pasmach. A co dzieje się "pomiędzy"? I jak to niegdyś wyglądało?
1. Najprostszą metodą jest to, co anglojęzyczni nazywają "spinning from the lock". Z polskich prób nazwania tej metody najbardziej przemawia do mnie "przędzenie w runie". Po prostu bierzemy płat owczego runa, i nie czesząc, nie rozbijając naturalnego układu włosów, zabieramy się do przędzenia. Przedtem można najwyżej nieco rozluźnić go w palcach i wybrać roślinne zanieczyszczenia. Jedyna selekcja i porządkowanie włosa, jakie przy niej ma miejsce, to sortowanie przy wybieraniu płatów runa. Prawie zawsze używa się tu wełny surowej, niepranej - w naturalnym tłuszczu.
Jak się rzekło, jest to metoda najprostsza i najprymitywniejsza - co nie znaczy, by produkt musiał być niskiej jakości. Włosy w runie są naturalnie równoległe, jak w dobrze przygotowanej czesance. Pominięcie obróbki wstępnej sprawia, że nie mają okazji ulec zerwaniu i przetarciu, a więc przędza może być gładsza i mocniejsza, dobrze nadająca się na osnowę tkacką.
Z drugiej strony, wymaga naprawdę dobrego surowca. Wełna brudna, zlepiona błotem i kałem, bądź częściowo sfilcowana, nie nadaje się do przędzenia bez obróbki. Obecność luźnych ziaren piasku także bardzo utrudnia przędzenie i pogarsza jakość otrzymanej przędzy. Usunięcie rozdrobnionych zanieczyszczeń roślinnych także nie jest możliwe bez rozbijania struktury runa. Stąd zdarzało się, że po strzyży owiec dokonywano selekcji runa, i najlepsze fragmenty przeznaczano do przędzenia bez obróbki, a resztę oddawano do prania i gręplowania (informacja od starszych prządek, okres przed i tuż po II wojnie).
W średniowiecznej ikonografii trudno znaleźć potwierdzenie stosowania tej metody - widzi się tam na ogół wełnę czesaną lub zgrzebloną. Ale trzeba pamiętać, że jest to metoda przerobu "niewyspecjalizowanego" - a więc głównie wiejskich kobiet, przerabiających małe ilości wełny, niekoniecznie wyrównanej i jednolitej, zwykle z owiec prymitywnych, a więc o mocnym zróżnicowaniu charakteru włosa w różnych partiach runa.
2. Kolejna metoda to czesanie (ang. combing) - technika polegająca na przeciąganiu pasemek wełny przez zęby grzebienia. W ten sposób włosy runa zostają ułożone równolegle, pozbawione tych najkrótszych, oraz zanieczyszczeń roślinnych. Można to robić, trzymając pęczek runa z jednego końca, i przeciągając przez grzebień, ale metodą skuteczniejszą, wydajniejszą, chroniącą rozczesaną wełnę przed ponownym sprasowaniem w dłoni (a dłoń przed stalowymi zębami) jest wykorzystanie dwóch grzebieni, prostopadłych do siebie. W jednym, nieruchowym, osadzone jest runo do przeczesania - drugim stopniowo przeciągamy je przez zęby. Wreszcie wełna znajdzie się na grzebieniu ruchomym, na pierwszym pozostaną tylko włosy bardzo krótkie, splątane nie do odzyskania, oraz zanieczyszczenia roślinne. Większość tych ostatnich zresztą podczas czesania po prostu się osypie.
Cunrad kemmer - czyli "Konrad czesacz", zm. 1414 http://www.nuernberger-hausbuecher.de/75-Amb-2-317-28-v |
3. Narzędziem szybszym i wydajniejszym od grzebienia jest zgrzebło, zwane też z niemiecka gręplą - w najprostszej wersji deseczka gęsto nabita drobnymi zębami. O ile grzebień pracuje tylko jedną bądź dwiema liniami zębów, to grępla - całą powierzchnią.
Ta większa wydajność ma jednak swoją cenę. Grępla nie oddziela krótkich włosów i zanieczyszczeń roślinnych, pozostają one w wełnie. Może wręcz służyć jako narzędzie "fałszerskie" - pozwala skutecznie mieszać różne gatunki wełny, na przykład wełnę dłuższą z bardzo krótką, zbyt krótką, by z niej samodzielnie stworzyć przędzę. Taką mieszaninę prząść można - dłuższe włosy posłużą w niej jako element nośny, a skręcone z nimi krótsze "dodadzą objętości" przędzy. Nić taka jednak będzie podatna na zrywanie, a wykonana z niej tkanina będzie gubić włosy, kłaczyć się i łatwo przecierać za sprawą wychodzących z niej zbyt krótkich włókien.
Dlatego w sukiennictwie przyjętą praktyką było wykorzystywanie wełny zgrzeblonej do przędzy wątkowej, podczas gdy przędzę osnowową wykonywano z wełny czesanej. Wątek nie był poddawany obciążeniu podczas tkania, a w trakcie folowania tkaniny krótkie włosy zostawały w niej uwięzione na trwałe za sprawą filcowania. Wychodzące końce, po postrzyganiu, tworzyły tak pożądany kutner.
Bernhardt peuschel (zm 1561) http://www.nuernberger-hausbuecher.de/75-Amb-2-317b-13-r |
Czy wełna zgrzeblona dziś występuje? Jak najbardziej, choć oferta sklepów dla filcowników i prządek sugerowałby coś innego - nieodmiennie oferują one "czesankę". W rzeczywistości jednak przemysł jak najbardziej przerabia wełnę systemem zgrzebnym - tylko do tych sklepów jakoś ona nie trafia... A jeśli nawet trafia, to nieodmiennie jest nazywana także "czesanką" - jako uniwersalny termin na określenie tego, co przestało już być runem, a nie stało się jeszcze przędzą czy filcem.
Źródło zdjęć: www.poltops.pl |
Warto dodać, że wełna zgrzeblona zdecydowanie łatwiej się filcuje - krzyżujące się i biegnące pod różnymi kątami włosy łatwiej się wiążą, krótsze włosy w filcu nie są problemem, wręcz dobrze wypełniają przestrzenie między dłuższymi. Biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że historycznie wartościowa czesanka była rezerwowana na przędzę osnowową, słusznym byłoby wybieranie do filcowania wełny zgrzeblonej, a nie czesankowej.
Czesanka i wełna zgrzeblona były nie tylko rozmaicie przygotowywane, ale i przędzione. Dziś jest to o tyle, trudniejsze, że jeśli korzystamy z wełny przemysłowej i tylko ręcznie ją przędziemy, to i jedną, i drugą otrzymujemy w podobnej, długiej i szerokiej taśmie, która do przędzenia dzieli się na cieńsze, i jeszcze cieniej rozciąga. Historycznie wyglądało to inaczej. Z czesanki tworzono taśmę, ale na bieżąco, wysnuwając ją z "pęczka", i chwytając przy tym za końce włosów. Kierunek snucia nici był równoległy do włosa (i taki też pozostał). Takie przędzenie, z użyciem wełny czesankowej i wysnuwaniem przędzy równolegle do włosa, znane jest jako worsted spinning.
Ręczne zgrzeblenie daje wełnę nie w taśmie, lecz w płatach. Prostą metodą zdjęcia takiego płata ze zgrzebła jest zrolowanie go z tegoż powierzchni. W rezultacie otrzymujemy rulon, z angielska zwany rolag, który następnie rozciąga się w nić snując prostopadle do włosa. W języku angielskim taki sposób przędzenia to woolen spinning.
Krzyżujące się włosy, których prządka nie ściska podczas przędzenia, zachowują pomiędzy sobą więcej powietrza, a to ono decyduje o właściwościach izolacyjnych tkaniny. "Puchata" przędza nie tylko jest cieplejsza, ale łatwiej tworzy zwartą tkaninę (a powietrze izoluje... ale nie jako "dziury" pomiędzy nitkami tkaniny luźnej jak sito), zwłaszcza jeśli po utkaniu poddamy ją procesowi folowania.
Oto schemat....
Na górze - pasmo czesanki przędzione sposobem worsted, na dole rulonik wełny zgrzeblonej przędziony sposobem woolen |
Ze względu na nadawanie tkaninie lepszych właściwości izolacyjnych przędza zgrzebna typu woolen była preferowana jako surowiec na wątek tkacki do sukna - wątek, ponieważ tam jej mniejsza wytrzymałość mechaniczna nie była problemem. Często znajdowała też zastosowanie w wyrobach igłowych i dziewiarskich. Przędza czesankowa typu worsted służyła na osnowę, całość lekkich tkanin niefolowanych, oraz do wyrobu pasmanterii (krajek itp), oczywiście też jako nić do szycia bądź haftowania.
Piszę "przędza czesankowa typu worsted", "przędza zgrzebna typu woolen". Czy te typy się ze sobą pokrywały?
Wełna zgrzebna to carded wool, przędza czesankowa - combed wool. Jednak język polski nie ma rodzimych nazw na określenie dwóch wspomnianych sposobów przędzenia - a ponieważ wełnę czesankową przędziono zwykle systemem worsted, a zgrzebną - woolen, więc zostały one ze sobą utożsamione, do tego stopnia, że "worsted wool" bywa zwykle tłumaczone jako "wełna czesankowa".
Trzeba jednak pamiętać, że oryginalnie polskie terminy "zgrzebny" i czesankowy" odnoszą się do etapu obróbki wstępnej wełny, zaś angielskie "woolen" i "worsted" do samego przędzenia. Można prząść czesankę chwytając w środku pasma, tak, by ją nieco "poplątać" i uzyskać produkt w typie woolen, można prząść wełnę zgrzebloną prostopadle do kierunku włosa, i uzyskać przędzę zbliżoną do worsted.
A czasem coś tak bardzo pośrodku, że niesposób określić, co to właściwie za typ.
I wcale nie będzie to dyskwalifikować takiej przędzy - ani użytkowo, ani historycznie. Bo i historycznie spora część przędz lokowała się gdzieś pomiędzy tymi dwoma typami, albo i poza nimi - choćby przędza z runa rozskubywanego ręcznie. Warto jednak mieć świadomość tej różnicy - czasem po to, by nie dziwić się, że piękna wełna zgrzebna nijak nie chce współpracować jako nić do szycia, bo zahacza się w tkaninie, i co chwilę zrywa. Czasem po to, aby się nie frustrować, że zamiast ciepłej igłowej czapki z wysokogatunkowej przędzy "worsted wool 100%" wyszła przewiewna siatka na motyle. A czasem dla czystej satysfakcji.
Bardzo lubię czytać Twoje posty :)
OdpowiedzUsuńJak zepsuł mi się pierwszy grępel to właśnie przędłam wełnę prosto z runa. Nazywałam to przędzeniem "z ręki" - może niezbyt trafnie ale metoda faktycznie przy ładnym runie się sprawdza.
Pozdeawiam
Trafiłam na Twój blog szukając czegoś na temat czesania wełny. Bardzo ciekawie piszesz, choć mnie w tym momencie interesuja rzeczy bardziej przyziemne, bo chcę zacząć przygodę z obróbką wełny. Czy mogę nawiązać jakoś z Tobą kontakt, by zadać trochę pytań?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam- Jola.
Jasne, zapraszam. Link do maila w moim profilu.
UsuńJeśli interesuje Cię też wełna pod katem mniej-więcej historycznym, to możesz również zajrzeć na forum FREHA, trochę się tam udzielam (też jako Owka) w paru "wełnianych" wątkach: http://www.freha.pl/index.php?showforum=215
W końcu zrozumiałam na czym polega to 'prostopadle'. Gdy spotkałam się z opisywanymi sposobami nijak nie mogłam zrozumieć, skąd 'woolen' - chyba tylko z niedbałości przędzenia z reki, gdy włókna nie są dobrze wyciągnięte. :-))) Mając do czynienia tylko ze strzyżą, czy czesanką właśnie jak patrzyłam na ruloniki z czesaków, to wyobrażałam sobie, że tam włos jest jakiś splatany i niewygodny w użyciu, bo przecież ręcznie tylko 'wyciągam' czesankę. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Asia
A co sądzicie o tym: http://welnabawelna.pl/wloczki-z-jedwabiu? Wydaje mi się, że jest to absolutny lider, jeśli chodzi o włóczki z jedwabiu. Jestem pewny, że każda z nim zapewni wam produkty najwyższej jakości, co jest naprawdę ważne. Dzięki tym włóczką nic mnie nie drapie (co zdarzało się w przypadku włóczek niższej jakości), a co najważniejsze - nie pocę się aż tak :)
OdpowiedzUsuńTo jest włóczka z mieszanki alpaki z jedwabiem a nie "z jedwabiu". Jest gładka, śliska, błyszcząca. Sprawdza się na letnie sweterki, tylko trzeba miec cierpliwość, zeby na tych cienkich drutach je wydziergac...
UsuńTyle lat minęło a ja wciąż czytam z zaciekawieniem. I nadal aktualne. Dzięki za kawał dobrej roboty.
OdpowiedzUsuńJa też dzisiaj przeczytałam z zainteresowaniem ten wpis. Cieszę się, że te blogi istnieją i są skarbnicą wiedzy, z której można skorzystać. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń